środa, 1 maja 2013

Doktor Żiwago na Festiwalu

Mało jest książek „beletrystycznych”, które odegrałyby tak doniosłą rolę polityczną jak „Doktor Żivago” Borysa Pasternaka. Powieść o miłości, która na tle wielkiej rewolucji, wojny domowej, medycznej służby w „białych” oddziałach, łączy piękną dziewczynę ze sfer inteligenckich z młodym lekarzem – poetą. Bogaty człowiek, starający się o jej rękę, a odrzucony w pierwszej fazie opowieści, który obecnie współpracuje z nowymi władzami, dociera do młodego małżeństwa, które daleko na południu wychowuje maleńką córeczkę, i przynosi doktorowi Żivago informację: „bolszewicy już po Was jadą”, i ofertę: „zorganizuję Twojej żonie i dziecku wyjazd zagranicę, ale tylko im!... i sobie.” Kiedy po latach kobieta wraca do Moskwy, widzi z okna tramwaju – idącego po chodniku doktora Żivago. I on ją widzi, ale pada na chodnik, zabija go zawał serca, będący – niedopowiedzianą – ceną lat spędzonych w łagrach.

Powieść robi wrażenie w kraju i zagranicą. Przyjęcie jest jednak niejednolite. Dla przykładu – wpływowy krytyk i rusycysta – Ziemowit Fedecki, ocenia książkę negatywnie. Negatywnie też ocenia ją sowiecka prasa, zaś władze przeciwstawiają się wszelkim próbom publikacji na Zachodzie. Ale właśnie ta książka zaczęła wielki boom „drugiego obiegu” (co nie znaczy, że przedtem takie wypadki się nie zdarzały). Ale teraz wydawnictwa wielu krajów biją się o „przerzucone” przez granice egzemplarze, coraz głośniej mówi się, że to będzie... Nagroda Nobla.

Nowego tempa sprawa nabiera we Włoszech. Szef wielkiego komunistycznego wydawnictwa angażuje się w sprawę. W Neapolu mieszka współpracownik paryskiej „Kultury” Gustaw Herling-Grudziński. Pilotuje „sprawę Pasternaka”, pisze, działa, pracuje w porozumieniu z Jerzym Giedroyciem. Mimo początkowych wątpliwości i oporów – osiągają sukces. Jerzy Stempowski tłumaczy tekst w nieprawdopodobnym tempie - a jak znakomicie! - 29 czerwca 1959 r Giedroyc pisze do Herling – Grudzińskiego: ”... Żivago jest gotów, kończy się oprawiać i ok. 5 lipca ekspediujemy go subskrybentom. Udało się...”

Trzy nakłady (łącznie 15 tysięcy egzemplarzy) stanowiły podówczas największe finansowo osiągniecie wydawnicze Giedroycia. Książka ukazuje się w dziesiątkach krajów poza „obozem socjalistycznym”. Jest Nobel dla Pasternaka. Jest kamień milowy w rozwoju „samizdatu”. Po paru latach ukaże się na Zachodzie film o miłości w czasie rewolucji, grany do dzisiaj.

W 1959 roku po raz pierwszy zorganizowano Festiwal Młodzieży w kraju niekomunistycznym – w Austrii mianowicie. Byłem na nim sprawozdawcą „Sztandaru Młodych”. Całonocne dyskusje polityczne, połączone z rozdawaniem uczestnikom Festiwalu niedozwolonych w kraju, emigracyjnych książek – były częścią toczącego się w Wiedniu sporu politycznego. Kto chciał – szedł i dyskutował. Poszedłem nocą na Schwedenplatz. Toczyła się dyskusja o sytuacji w ZSRR. Zapraszali do dyskusji i wręczali egzemplarze „Doktora Żivago”... po polsku. Przywieziony do Warszawy egzemplarz stanowił dla mnie najcenniejszą zdobycz wiedeńskiej wyprawy i puszczony w ruch, już nigdy – oczywiście - do mnie nie wrócił. Czyli: udało się.

Po latach w „Zeszytach Literackich” (Nr16/2011) Zdzisław Kudelski przypomina starania Herling – Grudzińskiego i Jerzego Giedroycia o jak najszybsze wydanie polskiego przekładu; ciekawe, czy myśleli też o młodych ludziach, wybierających się na Festiwal do Wiednia...

Przytacza też list Giedroycia do Herlinga - Grudzińskiego: „Czy byłby Pan tak dobry przy okazji zapytać się D'Angelo, czy jest już wydanie w języku rosyjskim. Muszę mieć 4 egz., za które ma się rozumieć natychmiast im zapłacę. Mam o to prośby z kraju m. in. (to tylko do Pana wiadomości) z bliskiego otoczenia Gomułki. B. Zabawne. Najlepsze pozdrowienia...”

Jak widać – egzemplarze „Doktora Żivago” po polsku i po rosyjsku sprowadzano do Warszawy przez Neapol, Rzym, Paryż i Wiedeń. Pewnie, zresztą, nie tylko tymi drogami. I nie tylko dla najbliższego otoczenia Gomułki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz