wtorek, 23 kwietnia 2013

Tańczący Chasydzi i cała reszta

Moja córka pisze bloga pod zbiorczym tytułem „Wiedźmowanki”.  
 
Ostatnio sprawiła mi szczególną satysfakcję. Wpis zbudowany jest bowiem na wspomnieniach z rodzinnego domu i anegdotach, które opowiadałem. Tym razem zajęła się problematyką żydowską i zagadnieniem antysemityzmu. Napisała: 
 
„Istotne dla mnie jest to, że w moim domu o Żydach mówiło się zawsze przyjaźnie. Ojciec często przytaczał żydowskie przypowieści”

Otóż to. Nie będę streszczał bloga. Kto ciekaw, niech zajrzy. Ja tylko pozwolę sobie zwrócić Państwa uwagę na rozszerzenie znaczenia pojęcia „Chasydyzm”. Opowiadane przeze mnie, a cytowane na blogu, przypowieści pochodziły z dwóch książek: Jiri Langnera - „9 bram” (o Chasydyzmie „widzianym” z czeskiej Pragi) i Martina Bubera - „Opowieści chasydzkie”. Przypowieści były nie „w ogóle” o Żydach, lecz konkretnie – o Chasydach. Uważam, że to rozróżnienie jest konieczne. Nie każdy Żyd jest (czy – był) Chasydem. Chasydyzm to szkoła religijna, obejmująca tylko część społeczności żydowskiej. Nie każdy Żyd modli się tańcząc, nie było i nie ma innych cadyków i ich „dworów”, jak tylko chasydzkie. Być może usprawiedliwione jest przekonanie, że Chasydyzm jest kwintesencją religii mojżeszowej, ale nie podejmuję się rozstrzygać tego problemu. Za mało wiem.

Na marginesie warto może wspomnieć pewną, moim zdaniem niefortunną - regułę, obowiązującą w polskiej pisowni, choć problem ten omawianego tematu nie dotyczy. Otóż – kiedy piszemy „Żyd” w sensie „członek narodu żydowskiego” - mamy użyć w tym słowie dużej litery; kiedy zaś piszemy „żyd” w sensie „wyznawca religii żydowskiej (czyli – mojżeszowej)” mamy posługiwać się małą literą. Gdzie tu sens i logika? - jak mawiał mój dziadek. Wprawdzie nie każdy Żyd wyznaje religię żydowską (czyli mojżeszową), ale czemu jej wyznawcy (skoro akurat to ma się na myśli) odmawiać dużej litery? Coś mi tu nieładnie pachnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz