sobota, 13 kwietnia 2013

Talenty dziadka Andrzeja



Mój najbliższy przodek po mieczu, czyli ojciec mojego ojca, był stolarzem. Ściślej biorąc, był tokarzem drzewnym, a poza tym (i takim pozostał w rodzinnej tradycji) – artystą amatorem, tworzącym w drewnie. Toczył, istotnie, na swej tokarence piękne puzderka i pojemniczki z czeczotki; niektóre zbliżone kształtem do cebuli, albo zgoła kuliste, z przykrywkami, zaopatrzonymi w figlarne uchwyciki. Były to w istocie małe dziełka sztuki rękodzielniczej, jedno z nich – mimo wojen, powstania, spalenia kilku rodzinnych mieszkań – ocalało. 

 






W okresach przedświątecznych, dla podniesienia zarobków, tworzył dziadek przy użyciu innych jeszcze materiałów i narzędzi świątki - frasobliwe Chrystuski, Madonny nad kołyską, albo zwyczajne aniołki. W stosownych przypadkach zwykł był stawiać figurkę na honorowym miejscu i – po wychyleniu kielicha – wygłaszać taką oto apostrofę:

      O Panie mój,
      jam sługa Twój!
      Tyś mnie stworzył,
      jam Cię zrobił,
      a teraz Cię sprzedać muszę...
       
Chętnie znajdował czas na łapanie rybek na wędkę. Pierwszego jazia w życiu złowiłem, mając sześć lat, pod Jego opieką, na wiślanej „główce” w Toruniu. Poza tym bardzo lubił opowiadać dosłownie całymi stronicami, fragmenty sienkiewiczowskiej Trylogii. Za wierność tekstowi ręczyć nie mogę, ale wrażenie robiły na mnie te gawędy ogromne.

2 komentarze:

  1. Bardzo podoba mi się "O mnie". Chociaż sądzę, że może być zmieniane. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama prawda, jeśli o to Ci chodzi ;)

    OdpowiedzUsuń