niedziela, 7 lipca 2013

Co płynie po globalnej krainie?

Gówno.

Kilkadziesiąt lat temu gruchnęła na świat wiadomość, że Brytyjczycy osiągnęli kolejny wielki sukces w walce z zanieczyszczeniem środowiska: Tamiza, która był jedną z najbrudniejszych rzek świata, jest już tak czysta, że pojawiły się w niej znów pstrągi i żyje ponad sto gatunków ryb. Aliści wkrótce potem jedna z organizacji ochrony środowiska podała do wiadomości, że z Wielkiej Brytanii płyną na północ regularne flotylle tankowców, wiozących transporty stężonych ścieków. To, co płynęło do południowych rejonów Morza Północnego Tamizą, teraz wywożono do Morza Północnego na północy. Pstrągi poczuły się dobrze, ale foki, morsy, wieloryby, białe niedźwiedzie...
 
Na pograniczu Puszczy Kampinoskiej pod Warszawą położony jest piękny majątek – Zaborów. W tamtym czasie władza ludowa przekazała piękną resztówkę z pałacem Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich na „dom pracy twórczej”. Zadania adaptacji budynków podjęła się RSW Prasa, której byłem wtedy wiceprezesem. Pojechaliśmy do Puszczy liczną grupą. Zauważyłem, że obramowania okien ozdobione są płaskorzeźbami, na których dominuje motyw... pięknego grzyba. Zwróciłem na to uwagę obecnych, a mój przyszły przyjaciel – architekt Zbyszek Wilma pochwalił mnie: „Pan prezes zauważył bardzo charakterystyczny szczegół tutejszego zdobnictwa – jak w renesansie, czerpali z wzorców piękna wokół siebie...” 

Zaborów (teraz już wrócił do spadkobierców właścicieli) był perłą dla warszawskich dziennikarzy. Któregoś razu, siedząc wraz z innymi w ogrodzie, zwróciłem uwagę, że do lasu wjeżdżają bardzo często cysterny, a potem wyjeżdżają puste. A w Puszczy jest wiele bezodpływowych bagienek. Tam sąsiedni PGR wywoził swoje nieczystości. Dokąd spływało szambo z domu dziennikarzy – nie wiem...

Kiedyś pojechaliśmy z dziećmi nad jezioro do Wiartla na Mazurach. Rozkoszowaliśmy się kąpielą się w bardzo bliskim jeziorze o tej samej nazwie. Któregoś wieczora szliśmy brzegiem na spacer. Bardzo często podjeżdżały z pobliskich ośrodków wczasowych cysterny, stawały tyłem do brzegu i spuszczały zawartość... 

Od paru lat mieszkam w jednej z „pereł” Ziemi Lubuskiej, miasteczku pełnym zabytków, otoczonym murem, z jeziorem w obrębie miasta, z puszczami naokoło. Pod murami, przez dużą część miasta płynie kanał, wpadający do rzeczki Lenka, niosący ścieki z pobliskiej zlewni, która już dawno powinna być zlikwidowana, bo istnieje druga, poza miastem. Napisałem o tym do jednej z miejscowych gazet. Odmówili druku. Bo ja wiem, może i mieli rację?...
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz