Osobiście przyszło mi się zmierzyć, nie tyle z
faktem historycznym, (oczywiście wojna wybuchła, kiedy miałem
zaledwie 13 lat), ile z informacją o wydarzeniu, które tego dnia
miało miejsce. Była to informacja całkowicie pomijana z oficjalnym
życiu PRL-u, a nagłaśniana jedynie przez ośrodki emigracyjne,
takie jak paryska „Kultura” czy monachijska „Wolna Europa”,
a także przez opozycję polityczną w kraju. Na straży tego zakazu
stała cenzura i wszystkie inne środki kontroli publikacji.
Agencja, w której wówczas pracowałem, zajmowała się
informacją dla zagranicy. W moich rękach znalazła się sprawa
wykonania zamówienia amerykańskiego biznesmena i równocześnie
działacza Polonii w USA - Edwarda J. Piszka - na dostarczenie
kompletu materiałów tekstowych i informacyjnych do książki o
Polsce, której wydanie na własny koszt planował z przeznaczeniem na rynek
amerykański w niebagatelnym nakładzie 60.000 egzemplarzy. Materiał
został oczywiście dostarczony, jednakże wówczas pojawiły się
ze strony CENTER FOR POLISH STUDIES ORCHARD LAKE (Michigan), które
pełniło rolę doradcy i realizatora przedsięwzięć kulturalnych
Edwarda J. Piszka, dwa warunki, uznane powszechnie za niewykonalne.
Zażądano mianowicie podania w tekście dwóch informacji: o
inwazji sowieckiej 17 września 1939 roku i o zbrodni katyńskiej.
Pierwszy raz stanąłem wówczas przed możliwością
wywarcia wpływu na tak doniosłą sprawę, przy czym było
oczywiste, że „przeforsowanie” realizacji tych warunków oznacza
wielkie ryzyko, zaś szanse ich wykonania wydają się równe zeru.
Pewną możliwość wybiegu stwarzała okoliczność, że realizacja
i druk książki, w oparciu o dostarczony przez agencję tekst –
miały zostać wykonane przez wydawnictwo Aristea w Mediolanie, które
już poprzednio realizowało podobne zlecenia. Jednakże pomysł
dokonania stosownych zmian w tekście dopiero w Mediolanie musiałby
zwrócić uwagę wszechobecnych obserwatorów – i zakończyć się
porażką. Wciągnąłem więc dwie osoby w intrygę, spowodowałem
dokonanie zmian w agencyjnym tekście angielskim i – omijając
cenzurę – zawiozłem go w teczce do Mediolanu, gdzie – nie
budząc podejrzeń - zleciłem druk w oparciu o nową wersję.
Informacja o 17. września ukazała się na str. 69 i 73, zaś o
Katyniu – na str. 71.
Wstawki zostały, oczywiście, przez niektóre osoby
zauważone, unikano jednak głośnej krytyki, zapewne – aby nie
kompromitować ogólnie chwalonej i cieszącej się uznaniem książki
oraz cenionego wydawcy, na którego współpracy bardzo czynnikom
krajowym zależało. Aliści całkiem bez konsekwencji intryga
pozostać nie mogła. Po krótkim czasie przestałem być szefem
agencji. Z tym – że zastosowano wobec mnie znaną metodę
„kopniaka” nie tyle „w górę”, co „w bok”. Zostałem
korespondentem w Wiedniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz